Pingwiny z Madagaskaru fanfakty Wiki
Advertisement

<< Poprzednia strona

- No i masz ten swój Szanghaj!

Przed nimi rozpościerała się błyszcząca metropolia, będąca potęgą ekonomiczną i chlubą Chińskiej Republiki Ludowej.

- Jak ty niby zamierzasz go znaleźć?! Stary, tu mieszka kilka milionów ludzi!

- Za dużo gadasz- lakonicznie odpowiedział Łysy.

- To może ty się wreszcie łaskawie odezwiesz, tym razem z sensem, i odpowiesz mi na pytanie.

- Mówisz, jakbyś mnie nie znał.

Co powiedziawszy, Łysy w ciągu kilku sekund omiótł wzrokiem plan miasta, po czym ruszył przed siebie.

- Dokąd idziemy?- zapytał Louis.

- Do mojego znajomego.

Po dziesięciu minutach szybkiego marszu dotarli do pewnej podejrzanej knajpy. Już gdy się do niej zbliżali, czuli paskudny zapach zjełczałego oleju, ale i zachęcającą woń alkoholu. Weszli. Towarzystwo przy stolikach wyglądało jak żywcem wyjęte z więzienia. Łysy, nie zwracając na uwagi na klientów speluny, podszedł do kontuaru i zwrócił się do barmana, mówiąc coś szybko po chińsku. Ten skierował się w stronę zaplecza, a dresiarz poszedł za nim, dając znak Louisowi.

W małym pokoju siedział pingwin zbliżony wyglądem do Hiro i kilku innych, których Łysy nie znał. Ten pierwszy bardzo ucieszył się na widok Polaka i po krótkim powitaniu przeszli do rzeczy.

Rozmowa odbywała się po chińsku. Kiedy po chwili przerwali i Chińczyk zwrócił się do jednego z kolegów, Louis, zły, że nic nie rozumie, zapytał Łysego, o co chodzi.

- Ten gość to kuzyn Hiro. Wyświadczyłem mu kiedyś dużą przysługę. Zawsze wie, co w trawie piszczy. Zna cały Szanghaj jak własną kieszeń. Opisałem mu Skippera i spytałem, czy go widział, on albo ktoś, kogo zna.

Ledwo to wyjaśnił, kuzyn geniusza odezwał się ponownie. W połowie wypowiedzi Łysy wstał, a kiedy Chińczyk skończył, dresiarz podziękował, szybko się pożegnał i razem z Louisem wyszedł.

- No i co?- niecierpliwił się Szkot.

- Podał mi dokładnie, gdzie Skipper był widziany godzinę temu.

Na miejscu znaleźli tylko katanę, najprawdopodobniej należącą do zaginionego, oraz odcięty sznur z przywiązanymi do niego lampionami.

- Zobacz, krew- zauważył Louis, wskazując skrzydłem na ziemię, ale zanim Łysy zdążył spojrzeć, ktoś skoczył na niego od tyłu.

Dresiarza uratował jego refleks. Błyskawicznie wyjął składaka i mierząc w górę na ukos, wystrzelił. Napastnika odrzuciło, trysnęła krew, upadł na plecy, jednak błyskawicznie się podniósł, a wtedy do walki z nim stanął Louis. Zmęczył go szybkimi kick- boxingowymi ciosami i chociaż napastnik bronił się zaciekle, został szybko pokonany. Polak i Szkot spojrzeli na leżącego Hansa. - Co ty tu robisz, gnido?

- Wypełniam swoją misję- odparł maskonur z podejrzaną miną, przykładając skrzydło do rany na dziobie.

- Mów, co wiesz o Skipperze- Louis szybko przeszedł do rzeczy, chwytając wroga żelaznym uściskiem i przykładając mu do głowy swojego Magnuma.

Hansa nie trzeba było długo namawiać.

- Dobrze. Jeśli chcecie wiedzieć- wasz szef nie żyje.


>> Następna strona

Advertisement