Pingwiny z Madagaskaru fanfakty Wiki
Advertisement

<< Poprzednia część

Ghule wciąż nadciągały w ich stronę z coraz szybszym tempem. Nie mieli żadnych szans z taką hordą ghuli. Nick wyciągnął rurę i cofając się do tyłu uderzył rurą o metalowe coś. Odbiegł trochę ze strachu, aż zobaczył metalowe pręty, niektóre były połamane prowadzące na górę do włazu do wyjścia na powierzchnię. Bezimienny Joe popatrzył się na niego z dziwnym wyrazem, mniej więcej jakby chciał powiedzieć "Chłopie ogarnij się". Jednak, gdy podszedł do niego z pochodnią zobaczył również metalowe pręty, które były przymocowane z dwóch stron i każdy z nich był co 1 m. Drabina prowadziła na powierzchnię. Joe zawołał wszystkich i szybko uśmiechnął się do Nicka. Syjam wszedł na górę i otworzył właz. Zostali uratowani, a ghule już prawie ich dosięgały. Bezimienny już miał wchodzić na górę, gdy coś go nagle kopnęło go w twarz, przez co spadł. Przerażony kot zaczął krzyczeć:

- Tam na górze są Supermutanci! Uciekać!

Wszyscy już prawie rzucili się do biegu, gdy zobaczyli wokół nich ghule. Koty i Ersa wyjęli pistolety i zaczęli strzelać. Tymczasem Nick i Bezimienny Joe bronili włazu, aby Supermutanci ich nie zaatakowali. Wtedy skoczył jeden z nich na dół omijając drabinę jednym skokiem. Fakt, że wydawał się nieco mały, ale i tak był Supermutantem. Syjam i pingwin zaczęli go okładać licznymi ciosami, ale gdy ten odwrócił twarz ci odbiegli do muru. To był Fank cały i zdrowy! Wtedy chwilowo się odsunął i na dół do metra wpadł zastępca z karabinem. Przywódca od razu wziął się za ratowanie swojego gangu i zaczął wydawać rozkazy:

- Za mną! Zauważyłem tam szyb wentylacyjny! My się tam przeciśniemy, a oni nie.

No cóż, póki co był to jedyny dobry pomysł lepszy od powierzchni z Supermutantami i metra z ghulami. Koty osłaniały Fanka i innych w przedostaniu się do szybu. Wtedy Ersa wskoczyła jako pierwsza na górę po skrzynkach i otworzyła malutką bramę do szybu wentylacyjnego. Weszła, po czym zawołała resztę. Jednak chyba już było za późno dla niektórych. Ghule były już na skrzyniach. Fank wszedł do szybu, a za nim zastępca i dwa koty. Kogoś brakowało. Nick zaczął liczyć, kogo tam nie było, aż w końcu zauważył, że nie ma Bezimiennego. Powiedział to dla przywódcy, a on wydał rozkaz jednemu z kotów, którego pingwin nie znał odnaleźć syjama. Nic się nie udało. Kot wyskoczył z szybu na skrzynki i już zaatakowały i rozszarpały go ghule. Nick wiedział, że to on musi mu pomóc. Syjam uratował mu życie i jest możliwość, że nadal tam, gdzieś jest. W prawdzie czuł strach i ból. Nie z tego powodu, że może zginąć próbując pomóc, ale dlatego, że Bezimienny Joe mógł już nie żyć. Nick pobiegł bez rozkazu Fanka i wyszedł z szybu wentylacyjnego. Odbił się od kilku głów ghuli, aż spadł na ziemię. One od razu się na niego rzuciły. Pingwin słyszał już jakieś odgłosy syjama, ale może to mu się tylko wydawało. Jednocześnie, kiedy walczył z ghulami rurą musiał krzyczeć:

- Bezimienny Joe! Gdzie jesteś?!

Jednak nikt nie odpowiedział. Nick był już martwy. Czuł już powolne rozszarpywanie jego ciała. Tonąc w rękach ghuli zobaczył Fanka, który strzelał, co sił w ghule. Pingwin wydostał się z powodu zamętu i odbiegł trochę. Cały tłum ghuli pobiegł za nim, lecz jednak odwracanie uwagi nie trwało długo. Wiedział, że zaraz umrze, ale jednak był szczęśliwy. Zobaczył bowiem syjama wchodzącego do szybu wentylacyjnego i salutującego w jego stronę. Pingwin zasalutował, po czym dwie łzy spłynęły z jego oczu - jedna radości i jedna smutku. Radość była w tym, że pomógł, a smutek w tym, że zaraz umrze.

Następna część >>

Advertisement