Pingwiny z Madagaskaru fanfakty Wiki
Advertisement

Autorstwa użytkownika Wojti2000 (dyskusja). WSZYSTKIE POSTACIE UŻYTE ZA POZWOLENIEM.

-UCIEKAJCIE!- krzyknął Hatashi.

Mury świątyni na wzgórzu waliły się. Mnisi i wojownicy biegali wszędzie, wpadali na siebie i skakali po gruzach. Hatashi zadął w róg ale to nie pomogło, wszyscy uciekali. Tuż za nim, w ziemię uderzyła wielka kula ognia, z której po chwili wyszedł robopingwin z wielkim mieczem zamiast skrzydła, Hatashi wyjął katanę i zaczął się pojedynek. Tymczasem, we wnętrzu świątynii, na bambusowej macie siedzieli Meimor i Kiirah. Jeden z nich patrzył na basen, a drugi trzymał w dłoni rewolwer.

-Musisz uważać.- rzekł Kiirah.

-Wiem.- odparł Meimor.

-Jeżeli zawalisz to nas pokonają. A wtedy Hatashi będzie niezadowolony.

-Rozumiem.

Rewolwer Meimora wydał głośne pyknięcie, obaj usłyszeli odgłos huku i przez ścianę z drewna wszedł do środka gigantyczny pająk-robot. Jego robo-jaszczurza głowa patrzyła na nich ze smakiem. Kiirah złapał Meimora śliską od potu ręką i uciekli. Na zewnątrz było widać jak Hatashi strzela w armię robo-zwierząt ze swojego garłacza, ale tych pojawia się coraz więcej, i więcej. Za murami było widać gigantyczną fabrykę robotów na gąsienicach, z której wybiegały coraz to nowsze robo-zwierzęta.

-Szybko! Meimor!- wrzasnął Kiirah.

Meimor wystrzelił w roboty a te, wszystkie spojrzały się na niego i dało to Hatashiemu szansę na powystrzeliwywanie połowy z nich.

-I jak tam Hatashi?- spytał Kiirah.

-Nie mamy czasu na to wszystko, zaraz zaatakuje nas Bomba.- odrzekł Hatashi. Dwoje mnichów zadęło w rogi czym obwieściło to że z fabryki-czołgu lała się kolejna fala robotów. Wojownicy i mnisi uciekli do wnętrza świątynii. Roboty wlewały się do niej oknami i drzwiami a wojownicy bronili się jak mogli.

-Szybko, szybko, już, już!- krzyknął mnich i wystrzelił w stronę robotów z działa okrętowego na murach. Maszyny zostały zniszczone, ale nie wszystkie.

-Uwaga! Z koloseum wychodzi Bomba!- wydarł się Hatashi. Do wnętrza świątynii wbiegł robot z przyklejonym do pleców gigantycznym granatem. W granat coś strzeliło. Był to Jun, który posiadał karabin snajperski. Każdy z robotów nie był zaprogramowany do unikania strzałów w głowę.

-Do ukrytego wyjścia!- krzyknął głos mnicha z megafonem.

Wszyscy uciekli do małych drzwi w murze, ale co wolniejsi mnisi byli łapani przez roboty. Hatashi obrócił się tylko jeden jedyny raz, zobaczył wybuch bomby. Zamknęli za sobą ukryte wyjście, i wbiegli na najbliższy pagórek. Tam zobaczyli że roboty wręcz wylewają się z fabryki w różne strony by ich znaleźć, postanowili uciekać dalej. Jedyne drzewa jakie były w okolicy to bambus, więc nie dało się schować ale udało im się uciec do najbliższego budynku - katedry. Wkrótce Hatashi wysłał listy do wszystkich inteligentniejszych zwierząt na świecie. Na zebraniu pojawiło się setki zwierząt, na ambonie siedzieli najważniejsi: Hatashi, Jowian, Iksin, Darek, Łysy, i Kartan w obstawie.

-Ekhem, ekhem.- powiedział Iksin -Szanowne panie, i szanowni panowie. Wszystkie zwierzęta i nasi bracia ludzie stanęli w obliczu zagrożenia - armii robotów. Na jednego zabitego przypada dwieście nowych. Jest ich za dużo.

-Zajęli moją rodzinną Australię. Nic ich nie powstrzyma. Pojmali całą moją krokodylą rodzinę.- rzekł Kartan.

-Strzegę klucza, i nie mogę pozwolić na zabranie go tym puszkom po konserwach!- krzyknął Jowian.

-A ja mam ochotę rozbić robogłowy za pieniążki.- uśmiechnął się Łysy i oparł głowę o łokieć.
Iksin nic nie powiedział, po prostu westchnął i zszedł z ambony. W tym samym momencie sufit się rozpadł, ukazując dwie postacie - borsuka i sobola. Soból zeskoczył nagle a borsuk spadł niezdarnie.

-Dobrze, dzieweczki. Ja z Rasjii pochodzę, co by niektóre nie wiedziały!- wrzasnął soból.

-Hola, hola komuchu! Nas jest więcej!- odkrzyknął Łysy.

Soból złapał najbliższego mnicha swoimi mechanicznymi łapami, i rzucił nim o ścianę.

-Do swidania.- powiedział po czym pobiegł w stronę Łysego na ambonie. Ten wyjął składak i strzelił w sobola kilka razy. Pociski odbiły się. Soból złapał kolejnego mnicha i rzucił nim w Łysego.

-Nie pozwolę żeby ruski pieróg twojego pokroju pokonał Polaka!- ryknął Łysy, rozwścieczony. Zeskoczył z ambony.

-CHODŹ DO TATUSIA, KOMUNISTO!

Rozdział 2 ->

Advertisement