Pingwiny z Madagaskaru fanfakty Wiki
Advertisement

Poprzednia część

- Rico, maski gazowe - zarządził Skipper, gdy zorientował się, że tajemniczy przedmiot to tak naprawdę granat usypiający. Chwilę później dało się zauważyć jakiś ruch w pobliskiej ruinie. W mroku błysnął kawałek metalu, a następnie do uszu pingwinich komandosów dotarł dźwięk rozmowy, ale bardzo zniekształcony, zupełnie jakby część rozmówców trzymała coś w ustach.

- Dobra... Rozejrzę się tam i zastrzelę kogo trzeba, kogo nie trzeba zresztą też - powiedział Łysy, a następnie zbliżył się do dziury po drzwiach. Zza ściany dobiegł niejednokrotny brzdęk metalu. Dresiarz zlekceważył to i wskoczył do wewnątrz. W środku znalazł jedynie kilka zaostrzonych łopat i wideł. Rolnicy albo partyzanci. I zapewne to drugie skomentował w myślach.

- Spokojnie, nikogo... - zaczął dresiarz wychodząc, ale urwał i krzyknął - SKIPPER, ZA TOBĄ!!! Dowódca niewiele myśląc wykonał szybkiego kopniaka z półobrotu. Cios wytrącił napastnikowi - ciemnobrązowemu ogierowi ziemnemu - broń, czyli zaostrzoną łopatę, z ust. Reszta pingwinów także się szybko odwróciła. Zobaczyli przed sobą parędziesiąt kucyków, głównie ziemnych, ale było też kilka jednorożców. Wszyscy byli odziani w prymitywne pancerze lub kamizelki kuloodporne. Większość była uzbrojona w łopaty i widły, ale kilka miało w ustach jakieś krótkie rury, zapewne pistolety. Pingwiny ruszyły na przeciwników. Szóstka kucyków została ogłuszona ciosami nielotnych ptaków. Widząc to część napastników oddała strzały, za spust ciągnęli językiem, ale zrobiła to bardzo niecelnie.

- A więc tak się bawimy - odparł Łysy natychmiast odpowiadając ogniem. - Mi tam pasuje. - Pociski ze składaka przeszły przez kilka kucy. Chwilę potem zobaczył zielonego jednorożca, który celował do niego z kałacha. Dresiarz od razu pociągnął za spust swojego pistoletu. Iglica uderzyła w pustą komorę zamka. Mówi się, że w sytuacji zagrożenia mózg umie pracować szybciej od superkomputerów. W tym momencie Łysy potwierdził tą teorię. Jednak cenne, tysięczne części sekundy poświęcił na Składak, idealny moment sobie, k*rwa, wybrałeś... Walczyłem ze Szwabami, Ruskami, Chinolami, Koreańczykami, Chorwatami, Arabami, urzędnikami i pierdyliardem innych, a zabije mnie kuc z kutasem na czole. Bosko, k*rwa, bosko, zamiast na próbę ocalenia. Jednorożec jednak z niewiadomych przyczyn olał dresiarza i wystrzelił z pół magazynka w niebo. Pomiędzy kucykiem i pingwinem spadł ciemnoniebieski pegaz. Jego lewe skrzydło było powyginane pod dziwnymi kątami. Nosił na sobie siodło z domontowanymi dwoma karabinami maszynowymi. Skrzydlaty kucyk pociągnął zębami za małą dźwigienkę. Jego karabiny zagrały w śmiertelnej symfonii. Jednorożec padł bez życia, ale za to z tyloma dziurami w ciele, że mógły dublować ser szwajcarski. Łysy tymczasem znalazł jakąś osłonę i preprowadził jedną z najszybszych wymian taśm amunicyjnych w pistolecie. Następnie, razem z pegazem, ruszył na przeciwników. Zmasowany ostrzał z dwóch sprężonych karabinów maszynowych oraz dziwnej krzyżówki karabinu z pistoletem wysłał na tamten świat około siódemki napastników, a właściwie to, co z nich zostało, oraz zmusił kilkunastu do ucieczki. Nikt się nimi zbynio nie przejął. Dresiarz i pegaz zajęli się eliminacją atakujących. Reszta pingwinów próbowała im pomóc, ale ponieważ Rico, przez maskę gazową, nie mógł nic zwymiotować, a Magnum Louisa miał sześć nabojów w bębenku, a cztery w dziwny sposób zniknęły, więc nie mógł stanowić realnej obrony przed karabinami szturmowymi, w które były uzbrojone jednorożce. Pozostała im jedynie walka wręcz, co niezawsze przynosiło oczekiwane rezultaty. Louis przekonał się o tym szczególnie dobitnie, gdy po powaleniu kuca ziemnego znalazł się idealnie na celowniku jednorożca.

Następna część

Advertisement