Pingwiny z Madagaskaru fanfakty Wiki
Advertisement

Poprzednia część

Pingwin próbował zrobić unik, ale na tak krótkim dystansie było to prawie niemożliwe. 

Prawie. 

Tak myślał. 

Przez chwilę. 

A potem się zorientował, że jakiś życzliwy snajper rozwalił wrogowi głowę. Tymczasem uciekinierom z pola bitwy drogę zablokował kucyk w ciężkiej, metalowej, chciałoby się rzec robotycznej, zbroi szczelnie okrywającej całe ciało, łącznie z grzywą i ogonem. Po kształcie hełmu było widać, że to ogier. Do prawego boku miał przymontowaną broń o wielkim kalibrze, a z lewej strony jakieś pudło. Oprócz nich miał jeszcze parę dziwnych karabinów o kwadratowych lufach. Widząc go przeciwnicy, bardziej w przypływie szaleństwa niż odwagi lub przemyślanej strategi, wystrzelili wszystko, co mieli. Żaden z pocisków nie był w stanie chociaż zarysować pancerza.

- Moja kolej - rozległ się niski głos dochodzący spod hełmu. Pudło otworzyło się ukazując zamontowaną wewnątrz wyrzutnię rakiet. Przeciwnicy zniknęli w wielkiej kuli ognia. Ciężkozbrojny sprawdził wskazania pokładowego radaru. Po przeładowaniu wyrzutni rakiet niezbyt szybkim kłusem podążył w stronę rynku.


Dźwięk wystrzału rozniósł się po okolicy. Następny był krzyk bólu i ostrzał serii karabinowej.

- Łysy, co ci? – zapytał Skipper.

- Nic, tylko mnie drasnęło - odparł dresiarz, gdy krew gęstym strumieniem kapała mu z prawego skrzydła. 

- Tylko? – Kowalski nie dał wiary stwierdzeniu Polaka.

- W porównaniu z Koreą wszystko jest co najwyżej draśnięciem - mruknął dresiarz z wielką, widoczną na twarzy niechęcią wracając do tamtego dnia. W planach to była prosta misja na zlecenie Rosjan - skok do Pjongjang, ściągnięcie jakiś danych z komputera, po tylu latach nawet nie pamięta jakich, i szybki wyjazd. Wprawdzie nie był zwolennikiem pracy dla największych wrogów narodu polskiego, ale alternatywa w postaci 20 lat łagru na Syberii przekonałoby każdego. Co zawiodło? Dywersja, komunikacja, zbyt mała ostrożność, przeciek? Nikt nie ma pojęcia. Ale faktem jest, że wylądował na stole operacyjnym w obozie koncentracyjnym, z przestrzelonymi kolanami i skrzydłami, jelitami na wierzchu, karabinem przystawionym do skroni i dwoma Koreańczykami górującymi nad nim. Nigdy nie zapomni ich twarzy. Głównie dlatego, że tam wszyscy wyglądają dokładnie tak samo. Jakim cudem to przeżył? Medycyna nie wie, ale skoro w tej sprawie maczali Chińczycy (skąd się tam wzięli? Jeden Chuck Norris raczy to wiedzieć), którzy za piątaka zrobią wszystko – od długopisu po bombę wodorową, nie ma pewności, że istnieje logiczna odpowiedź. A po zrobionej na odwal misji w Bombaju, zlecenie Chin, przez 5 lat nie miał wstępu do całego regionu Azji Wschodniej i Południowo-wschodniej. Łysy jednak nie tracił czasu na wspominanie tego, tylko strzelał dalej we wrogów, zanim mu się skończy amunicja albo krew. Chwilę później rynkiem wstrząsnęła seria wybuchów, a z dymu eksplozji wyłonił się ciężkozbrojny kucyk.

Następna część

Advertisement