Pingwiny z Madagaskaru fanfakty Wiki
Advertisement

Poprzednia część

- Stać! Kto idzie?! – krzykiem zapytał czerwony kucyk ziemny w hełmie i kamizelce kuloodpornej celując z ciężkiego karabinu maszynowego zamontowanego na bastionie w stronę grupki zbliżających istot.

- A palnął cię ktoś kiedyś w tą… mhmm… mmm… mmm… MHHMM!!! – odpowiedział jeden ze zgromadzonych pod fortyfikacjami – pingwin w dresiarskiej bluzie. 

- Łysy, może ja będę mówiła – mruknęła klacz jednorożca. – Ja jestem Amber Melody – zaczęła, a widząc niezrozumienie na twarzy operatora ckm-u, westchnęła i dodała – Piosenkarka.

- To mów tak od razu – odparł żołnierz. – Tamci to twoja ekipa? – zapytał wskazując karabinem na resztę. Amber przewróciła oczami. 

- Można tak powiedzieć. Wpuścisz nas?

- Yyy… Tak, jasne – odpowiedział strażnik, a następnie podszedł do stojącego obok urządzenia komputeropodobnego. Dotknął ekranu kopytem. Po chwili znajdująca się przed nimi brama otworzyła się. Trójka kucyków, zebra i szóstka czarno-białych ptaków weszła do środka. Za umocnieniami widniały tylko puste domy o prostych kształtach, jednak nie było widać żadnych kucyków, oprócz operatora ckm-u.

- To ma być ta cała Nowa Equestria? Przereklamowane – szyderczo stwierdził Uhlan.

- Wszyscy się szykują do obrony, są na drugim końcu miasta – odparł czerwony kucyk wychylając z gniazda karabinu i kopytem wskazując drogę.

- Szykują się? To jeszcze nie zaatakowali? – wtrącił się Panzer.

- Chyba nie, ja tutaj na tyłach stoję i mogę wszystkiego nie wiedzieć, ale sami przyznacie, że jakby walczyli to jakoś wyjątkowo cicho – odpowiedział. – A skoro już przybyliście, to idźcie do nich. – Grupka podążyła we wskazanym kierunku. Szybko, gdyż Maneville nie było dużą miejscowością, dostali się do linii obrońców. Ze zgromadzonego tłumu dało się słychać szepty, jednak ich treść pozostała niezrozumiała.

- A więc przybyłaś, Piosenkarko – mruknął ciemnozielony ogier jednorożca nawet nie odwracając się  do nowoprzybyłych. – Znajdź sobie jakieś miejsce i postaraj się nie dać się zabić – dodał nie przerywając obserwacji pola przyszłej bitwy. – Przyszykować się, idzie poselstwo.

Z szeregów wrogiej armii, otoczonej pancernymi płytami i magiczną tarczą, wyszło trójka kucyków – 2 kucyki ziemne i jednorożec. Na osłonach i sztandarze widniały niebieskie symbole z podkową, słońcem i księżycem wyglądem przypominające godło przedwojennej Equestrii, ale bez księżniczek. Podobnie oznaczone były także pancerze kucyków w poselstwie. Ziemne trzymały białe flagi. Posłowie żwawym kłusem pokonali połowę odległości dzielącą ich szeregi i fortyfikacje. Jednorożec zrobił jeszcze dwa kroki, po czym wyciągnął megafon i wygłosił przemowę.

- Mieszkańcy Maneville!

- A byłoby bardzo nie na miejscu, jakbym go teraz zastrzelił? – zapytał Łysy. 

- Obawiam się, że tak – odparł Panzer. – Lepiej wysłuchać, co ma do powiedzenia, albo przynajmniej udawać, że się słucha – dodał patrząc na Amber, która słuchała radia – a dopiero później strzelać. Przynajmniej się Rasy Zjednoczone nie przyczepią. – Łysy wydał z siebie ponure mruknięcie i z pistoletem gotowym do strzału słuchał, jak to jednorożec z megafonem namawiał do porzucenia broni i przyłączenia się do nich, do Nowej Republiki Kopytnej, gdyż wszyscy są kucykami.

- Jesteście z nami?! – zapytał na końcu swojej przemowy. Huk wystrzałów, jaki po tym nastąpił, stanowił wyraźną odmowę. Słysząc go główna grupa armii ruszyła do natarcia. 

Następna część

Advertisement